poniedziałek, 5 maja 2014

Warszawa na szynach


W pomajówkowym klimacie nasz motorniczy Kuba zaprasza Was do świata dawnych linii tramwajowych przedwojennej Warszawy. Jak przeszłość łączy się z teraźniejszością i czy jazda tramwajem jest wciąż takim przeżyciem jak 100 lat temu? Przekonajcie się sami! 

Na świecie wraca się powoli do tramwajów. Tam, gdzie one jeżdżą długo, jeżdżą nadal. Ich sieć stale się rozwija, bo to miastotwórczy środek transportu. O wiele tańszy w budowie i utrzymaniu, niż metro. Jego powstanie jest często o wiele bardziej uzasadnione ekonomicznie, ze względu także na gęstość zaludnienia terenów, przez które przejeżdża. Wygrywa z autobusem pod względem podaży miejsc i czasu podróży (pod warunkiem, że sygnalizacja świetlna jest porządnie ustawiona).

Jednak 100 lat temu (albo ciut więcej) przejażdżka tramwajem była wielką frajdą. Dla większych i mniejszych podróżników było to nie lada wydarzenie - przejechać się tramwajem. A potem o tym opowiedzieć. A gdy linii tramwajowych było więcej niż jedna… - istne szaleństwo! Warszawę bez tramwajów trudno sobie wyobrazić. Jednak da się poczuć podobny dreszczyk, co nasi prapradziadkowie, którzy kiedyś cieszyli się na przejazd tramwajem - przecież jeszcze kilka(naście) lat temu tak samo przeżywana była jazda metrem po naszym mieście. W sumie - jest do tej pory. Goście odwiedzający stolicę (w szczególności młodsi) uwielbiają pojeździć podziemną kolejką tak po prostu, mieszkańcy Warszawy namiętnie narzekają na guziki w Inspiro, a cykliczne zwiedzanie budowanych stacji drugiej linii to już w ogóle wielkie WOW.

Zejdźmy jednak na ziemię, wróćmy do tramwaju. Fajnie się jeździ nowymi wagonami, jeszcze fajniej dwukierunkowymi (cały czas te emocje!). Gdy jest otwierana nowa trasa - mówią o tym wszyscy. I słusznie! Jednak zdarzyło się w polskiej (i nie tylko) historii tak, że niektóre linie przestały istnieć. Większość decyzji o likwidacji funkcjonujących linii tramwajowych uznaje się z perspektywy czasu za błędne. Zdarza się również tak, że dokonywana jest reaktywacja pogrzebanych linii czy też - systemów tramwajowych. Przykładami są chociażby Londyn, ale i nasz polski, niedaleki… Olsztyn! 

W dobie rozbudowy warszawskiej sieci tramwajowej - np. budowy brakującego odcinka 
torowiska na Bemowie, a także wydłużaniu linii w głąb Tarchomina - wspomnijmy o tych liniach, które kiedyś istniały, a już ich nie ma. 

Otóż - Wilanów cieszył się już kiedyś posiadaniem zelektryfikowanej sieci tramwajowej. “Dwójka” i “czternastka” jeździły jeszcze długo po wojnie w okolice pałacu zbudowanego dla Jana III Sobieskiego i Marii Kazimiery. Przy okazji budowy Wisłostrady zlikwidowano tamtejszą trasę. A szkoda. O wiele łatwiej byłoby dziś przedłużyć tory do błyskawicznie rozbudowującego się Miasteczka Wilanów, gdyby one tam już były. No, ale - 
jest jak jest.


Tramwaj z Ochoty do Wilanowa przez Mokotów, na który czekamy, pojedzie nieco inną trasą, niż historyczna. W osi północnej zostanie “przesunięty” z ulicy Czerniakowskiej, gdzie jeździł kiedyś, na oś prowadzącą do Traktu Królewskiego - al. Sobieskiego. Jednak będzie kawałek wspólny - przyszłości i przeszłości. To fragment prowadzący przez ulice Spacerową i Goworka, jedzie się z góry na dół/ z dołu do góry (i niektórzy zastanawiają się, jak tramwaj pokona deniwelacje terenu - ja bym się tym nie martwił, da radę!). Linia tramwajowa do Wilanowa istniała od “zawsze”. To znaczy - nawet gdy Wilanów był tylko podwarszawskim rewirem - można było dotrzeć tam na szynach. Pamiętacie może jeszcze, kiedyś jeździła po Ochocie linia nr 2. Trafiła do nas właśnie w związku z likwidacją linii wilanowskiej, “przerzucono” ją do naszej dzielnicy. I wrosła w jej obraz, bo jeździła tędy ponad 40 lat, do 2004 roku. Dziś wiążą się z nią mieszkańcy Tarchomina i Nowodworów, jako tego pierwszego tramwaju w ich dzielnicy.

Niemalże od początku istnienia Wilanów z Ochotą łączyła jednak linia 14. Nadal jeździ, z 
Banacha na Mokotów. To taka trochę pamiątka. A może... pieśń przyszłości? Może nowa 
linia tramwajowa, która połączyłaby Ochotę z Wilanowem, nie byłaby jednak taka nowa i 
zachowała historyczny numer? Poczekamy, zobaczymy. Niezależnie jednak od numerku - na 
pewno przyjdę na jej otwarcie. Na pewno przejadę się nią tak tylko, żeby się przejechać. I będę cieszył się jak dziecko, które pierwszy raz jedzie metrem, jak miłośnik transportu, który zwiedza zaplecze stacji Stadion, jak nasi przodkowie, którzy kiedyś pierwszy raz jechali tramwajem. Bo fajnie jest patrzeć, jak na naszych oczach miasto się zmienia, rośnie, rozwija.

Miłej podróży!

Motorniczy Kuba

Czy wiesz, że…

-> Na pętli Banacha istnieje ślepy tor prowadzący w stronę Pola Mokotowskiego? Jest on 
swego rodzaju zwiastunem przyszłej linii na Wilanów. Może pojedzie tamtędy “czternastka”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz